Całkiem niedawno odezwali się do mnie administratorzy serwisu Linkolo.pl, czy będę zainteresowany recenzją ich systemu. Długo zastanawiałem się, bo do tej pory z systemów tego typu spodobał mi się tylko jeden, wszystkie pozostałe, albo jak dla mnie, nie nadawały się, albo po prostu sie na nich zawiodłem, co ewidentnie widać na blogu. Po kilku chwilach namysłu, zgodziłem się. Postanowiłem przetestować Linkolo.pl, giełdę linków tekstowych w treści.
Pozycjonowałem dwa serwisy. Pierwszy tydzień nie przyniósł nic dobrego, więc zabawa potrwała jeszcze drugi tydzień, po dwóch tygodniach zaobserwowałem efekty, a zarazem wyzerowane konto, uznałem to, za najlepszy moment do podsumowania testu.
Serwis B. – bogaty w treści, wiekowy serwis, nigdy nie pozycjonowany jakoś specjalnie niczym innym, niż ręcznym zdobywaniem linków, czy katalogowaniem, branża edukacja
fraza B1. – mała konkurencja – 91 pozycja -> po zakończeniu testu pozycja 24
fraza B2. – mała konkurencja – 7 pozycja -> po zakończeniu testu pozycja 1
Jak widać, system dał sobie radę, ale najlepiej z serwisem B, tym, który do tej pory był mało pozycjonowany, a konkurencja była praktycznie zerowa, a treści na stronie może pozazdrościć nie jeden właściciel innych witryn. Z serwisem A już nie było tak kolorowo, niewielkie wzrosty. Tydzień po zaprzestaniu pozycjonowania oba serwisy spadły, co było do przewidzenia, w końcu dostajemy to, za co płacimy, a jak ktoś zapomni, spóźni się, to gapowe się płaci.
Kilka słów o systemie.
Jak wygląda praca z systemem? Tutaj niestety muszę trochę powielić opinię, początkowo ciężko. Kilkukrotnie, mimo, że nie chciałem monitorować frazy, tylko ją pozycjonować, system sam zaczął ją monitorować (początkowo wydawało mi się, że nie jest to za darmo, ale myliłem się – o czym poniżej), wyłączałem monitorowanie i OK, już nie monitorowało, ale z początku się trochę pogubiłem. Jednak po pewnym czasie już było wiadomo co gdzie trzeba kliknąć, żeby pozycjonować sobie jakiś serwis, jakąś tam frazę. Jeśli chodzi o kwestię monitorowania pozycji, to okazało się, że frazy, które pozycjonuję, monitorowane są za darmo, płaci się tylko za monitoring dodatkowych słów kluczowych. Pozostała wówczas kwestia ustalenia kosztów jakie chcemy wkładać w linki dla danego serwisu. Trochę bardziej męczące jest wyłączanie kampanii, czy danych fraz, nie udało mi się skorzystać z zaznaczenia checkboxów i skasowania wszystkiego, może to kwestia przeglądarki, ale nie zastanawiałem się długo, kasowałem ręcznie wszystko, było tego kilka sztuk, więc nie bolało. Gorzej jakby ktoś miał ręcznie deaktywować lub usunąć kilkadziesiąt pozycji.
Z tego co zdążyłem się zorientować, linki mogą „kupować się same” lub można skorzystać z wyszukiwarki, do czego, szczerze mówiąc, zabrałem się na prawdę pod sam koniec testu i trochę żałuję, że tak późno. Bo zamiast wydawać X punktów na automat, mogłem zrobić to rozsądniej, ręcznie. Można wybrać frazę, kampanię, odpowiednio tanią lub drogą stronę, o najlepszych dla nas cechach, które akurat nas interesują (PR, backlinks, link w treści, link w boksie) i ustalić czas publikacji. Póki co są lekkie tendencje wzrostowe.
Krótko mówiąc Linkolo nie powala na kolana, ale po zapoznaniu się z funkcjonalnością, może być ciekawą i niedrogą alternatywą. Szczerze mówiąc, trzeba mieć chwilę, którą należy poświęcić na ten system i po prostu chcieć go polubić, a sam system działa bez zarzutów.
Dzięki za ciekawą recenzję, ostatnio sporo pojawia się systemowych nowinek do pozycjonowania… jednak pozycjonowanie to nie jest taka prosta sprawa i wszelkiej maści systemy mogą być jedynie dodatkiem do procesu pozyskiwania linków.
Co racja to racja, to tylko dodatek do tego co się zwykle robi. W sumie nie znam chyba nikogo, kto by pozycjonował tylko wybranym systemem, choćby najlepszym. Znam natomiast multum ludzi, którzy robią wszystko, tylko właśnie nie dotykają systemów :)
Czytałam wpis na blogu Lexy na temat linkpolo wnioski są podobne. Bez wątpienia jest to potrzebne narzędzie dla wszystkich tych którzy szukają różnorodnych linków z różnych źródeł.
Linkolo jest młodym systemem. Myślę, że gdyby nie był mało intuicyjny to przyciągnąłby więcej pozycjonerów. Co do bycia wydawcą, to nie jest taki zły :)